Świąteczne szaleństwo w Perth rozpoczyna się pod koniec listopada gdy centrum miasta rozbłyska tysiącem światełek zapalonych w jednej chwili. Wydarzenie to jest bardzo rozreklamowane, ale jakoś nie pokusiłam się o uczestnictwo w nim. 🙂 Poza światełkami są też girlandy, łańcuchy i inne dekoracje poprzyczepiane do ulicznych latarni. Dziwnie wyglądają białe i srebrne (niby zmrożone) dekoracje w 30 – 40-sto stopniowym upale. W sklepach panuje szaleństwo zakupów – wnętrza pełne są postaci świętego Mikołaja w swoim tradycyjnym stroju. Można kupić sztuczny śnieg do ozdobienia okien, świetlne sople lodu do zawieszenia na balkonie. Śmieszy mnie to wszystko, bo wielu mieszkańców tej części świata widziała śnieg tylko w telewizji.
Na kartkach świątecznych widnieją rysunki Świętej Rodziny, Mikołaja, choinek, śniegu… Ale również koali i kangurów w czapkach świętego Mikołaja oraz ludzi imprezujących przy grillu na plaży. Dla każdego coś dobrego!
Australijczycy świętują 25 grudnia przygotowując tradycyjnego grilla na plaży. Nie wybrałam się w Boże Narodzenia na plażę, ale spacerując po okolicy nie widziałam żywej duszy, więc wnioskuję, że grilla w ogródku nie robią i jednak jadą nad ocean. 🙂
Jeśli chodzi o dekoracje świąteczne, to nie ma tutaj zbytniego szaleństwa. Przy niektórych domach znalazłam ustrojone drzewa i mikołajkowe ozdoby…
Święta trwają jeden dzień. 26 grudnia rozpoczynają się świąteczne wyprzedaże i wszyscy pędzą do centrów handlowych, żeby upolować coś za pół ceny. Podobno prezenty gwiazdkowe często otrzymuje się 26go, bo darczyńca kupuje je na wyprzedaży dwa razy taniej niż przed Świętami! Ot, i magia Świąt pryska…
0 komentarzy