Jak zwykle na urlopie urządziłam sobie staycation (stay + vacation), czyli wakacje w domu. Zaliczyłam spacer po plaży (woda była bardzo zimna!), wypady z psami do parku i spacery.






Powitałam nowe pokolenie przepiórek, które wykluły się po 18 dniach w inkubatorze. Za każdym razem tak samo się cieszę jak wstaję rano, otwieram inkubator i widzę całe stadko puchatych pisklaków! Tym razem z 24 jajek wykluło się 13 ptaków. Uwielbiam obserwować jak rosną.



Miałam też czas nadrobić zaległości w ogródku. Posiałam fasolkę, jarmuż, mizunę, groszek, buraki, marchewkę i rzodkiewkę. Część z tych warzyw można uprawiać w Perth cały rok, a część najlepiej rośnie zimą. Przyroda kołem się toczy- niektóre rośliny dopiero kiełkują, inne przekwitają i można zbierać ich nasiona. Nasiona już od kilku lat zbieram na własne potrzeby i rozdaję znajomym, a od niedawna oddaję też do biblioteki nasion. Jednocześnie wzięłam sobie z biblioteki nasiona, których nie miałam, to taka wymiana między użtkownikami biblioteki. Nasiona uprawiane w danej lokalizacji po kilku sezonach przystosowują się do warunków klimatycznych i rosną dużo lepiej, niż te wyhodowane gdzieś indziej i kupione w sklepie lub przez internet.
Przy okazji zebrałam i wysuszyłam też to, czego obecnie mam dużo – miętę, melisę i werbenę cytrynową. W sam raz do zaparzenia gdy najdzie mnie ochota.
Poza liściastymi smakołykami, obecnie owocuje też drzewo cytrynowe i smoczy owoc – to moje pierwsze smocze owoce!






0 komentarzy