Polskie produkty w Australii to dla mnie prawdziwy rarytas, rzadka przyjemność, która niezmiennie przypomina mi o domu rodzinnym. W Perth znajduje się tylko jeden polski sklep, w którym nasza kilkutysięczna społeczność znajduje namiastkę tego, za czym tęskni na emigracji.
Polski sklep w Perth
U “Ludwika” byłam ostatnio dwa lata temu. Od tego czasu sklep zmienił siedzibę i jest teraz o wiele większy i lepiej zaopatrzony. Może to dziwne, ale dla mnie wyjazd do polskiego sklepu to wielkie wydarzenie, pewnie dlatego, że tak rzadko tam bywam a w innych sklepach polskie produkty są właściwie niedostępne. Tak więc podczas dzisiejszych zakupów spędziłam u “Ludwika” dobre pół godziny delektując się oglądaniem i wybieraniem produktów.
Co znajdziemy w jedynym polskim sklepie w Perth?
- książki i prasę;
- bardzo duży wybór herbat (poproszę!), ziół i przypraw;
- wszystko, co można zaprawić do słoików – kapustę, ogórki, buraczki, grzyby, zupy, fasolkę po bretońsku, itp.;
- dżemy, soki owocowe i syropy;
- budynie, galaretki, produkty do pieczenia;
- słodycze, czekoladki;
- pasztety i ryby w puszkach;
- sery;
- duży wybór bardzo smacznych kiełbas i wędlin (poproszę!);
- chleb, bułki, rogaliki, pączki i ciasta;
- kosmetyki i leki;
- produkty z innych krajów europejskich – Macedonii, Chorwacji, Czech.
Ceny: średnio trzykrotnie wyższe niż w Polsce za te same produkty. Przykładowo:
- serek Almette – $6 (18zł)
- kiełbasa – $20-$30 (60 – 90zł) / kg
- budyń – $1,50 (4,50zł)
- herbata Tekkane 20 torebek – $6 (18zł)
- ogórki kiszone – $4 (12zł) – po powrocie do domu od razu zjadłam kilka prosto ze słoika (od czterech lat nie jadłam)
Buszując wśród półek pełnych polskich przysmaków i podsłuchując rozmowy w ojczystym języku na chwilę zapomniałam, że jestem w Australii. Cudowny aromat malinowej herbaty mieszał się z jeszcze wspanialszym zapachem wędzonej kiełbaski śląskiej. Dopiero wychodząc ze sklepu ocuciło mnie wilgotne powietrze pachnące olejkiem eukaliptusowym – ach tak, przecież jestem na drugim końcu świata… Ale trochę polskości zabieram ze sobą do domu!
Chyba lepsza ta polskość u was niż w Polsce 🙂
W Adelaide też można kupić wiele polskich wyrobów,są polskie sklepy i Polacy tu mieszkający mogą zaopatrzyć się w nasze wyroby.Dom Polski często organizuje uroczystości z polskimi obiadami.Też mam takie zdjęcia ze sklepów….:-)
Byłam dwa razy w Queenslad w polskiej słynnej restauracji„The Polish Place” w Mt. Tamborine,prowadzonej przez Polaków z przecudownym widokiem na okolice.Niestety doszczętnie spłonęła w sylwestra 2016 roku.
Słyszałam o tej tragedii. Wielka szkoda! Ciekawe czy zostanie otwarta nowa polska restauracja w Brisbane? W Perth mamy dwa polskie kluby, w których również można zjeść polski obiad 🙂 Na najczęściej sama gotuję tradycyjne potrawy. Poza pierogami… za dużo roboty! 😉
W Adelaide są trzy polskie kluby,ale w dwóch przesiadują od rana sfrustrowani Polacy,wszyscy rozwiedzeni i topią smutki w alkoholu,tęskniąc za ojczyzną.Z tego c o wiem,w większych miastach Australii są polskie kluby.Pierogów też nie lubię lepić…🙂
Zdecydowanie nie jest to jedyny sklep polski w Perth! Ja robie zakupy w Rossmoyne, chetnie podziele sie adresem: 8/55 Central Rd. Wlasciciel, pan Stasiu, jest masarzem i robi wspaniale wedliny na miejscu, polecam!
Dzieki, Aga! Ja od roku tez tam robie zakupy. Zgadzam sie, bardzo dobre wedliny i od niedawna jest tez dostepny polski chleb w IGA zaraz obok!