Dreamtime
Dreamtime – czyli Czas Snu, Marzeń czy też Marzeń Sennych – to niezwykle ważna część kultury i religii Aborygenów. Wszystkie rdzenne plemiona Australii, choć nie raz żyjące w odosobnieniu oddalone od innych o setki kilometrów, dzielą te same wierzenia. Dreamtime to świat równoległy do rzeczywistości, który zamieszkują bardzo aktywne duchy. Poruszają się one z prędkością światła i mają wpływ na życie na Ziemi. Po śmierci dusza człowieka trafia właśnie tam a duchy pochodzące z Czasu Snu stworzyły świat takim, jaki jest dzisiaj. Wprawieni szamani potrafią nawiązać kontakt z duchami za pomocą energii kinestetycznej i fali magnetycznych. Posłuchajcie australijskiego mitu stworzenia…
Baiame
Dziesięć tysięcy lat temu Australię zalała tak wielka powódź, że przetrwali tylko ludzie i zwierzęta, którzy uczepili się wierzchołków gór. Gdy woda opadła, ziemia była pusta i jałowa, więc głodujący ludzie uciekali się do aktów kanibalizmu w celu przetrwania. Plemienni mędrcy nakazali wtedy wszystkim skierować swe myśli do Wielkiego Ducha Baiame mając nadzieję, że ten mityczny stwórca przyjdzie im z pomocą.
Baiame, zamieszkujący duchowy świat Bullima, usłyszał modły ludzi i zwrócił się w tej sprawie do swych przyjaciół – Nungeeny (Matki Natury), Punjela (Architekta Wszechświata) i Yhi (Bogini Słońca). Wspólnie uzgodnili, że najlepiej będzie jak Baiame zejdzie na Tya (Ziemię) przyjmując ludzką postać i wytłumaczy ludziom jak najlepiej żyć w nowym środowisku. Następnie wysłał wiadomość ludziom i zwierzętom poprzez Wielką Duchową Inteligencję (prosto do ich świadomości) aby zebrali się nad jeziorem Księżycowym (współczesna nazwa – jezioro Narran) i oczekiwali jego nadejścia.
Mieszkańcy Australii zmierzali nad jezioro jakby przyciągało ich jak magnes. Zastali tam istny raj- drzewa obsypane były dojrzałymi owocami i jagodami a jezioro pełne ryb. Baiame pojawił się pewnego ranka wraz z podmuchem wiatru i nakazał ludziom przygotować miejsce spotkanie w krztałcie okręgu. Okrąg ten (zwany Bora) miał być od tej pory miejscem świętym pełnym dobrej energii, z której mogli korzystać współcześni jak również kolejne pokolenia. Gdy ludzie przystąpili do pracy, Baiame zniknął w pobliskim buszu i wrócił dopiero wieczorem. Zanim się wyłonił z gąszczu drzew, ludzie usłyszeli przedziwny dźwięk przypominający gwizd. Pochodził on z instrumentu zwanego Gayandi lub bullroarer wystruganego przez Baiame z drewna. Wytłumaczył on ludziom, że instrument ten przywołuje duchy, a zaraz potem rozpoczął swą opowieść o stworzeniu świata…
Stworzenie świata
Dawno, dawno temu Baiame miał sen o planecie, na której w zgodzie żyją ludzie, zwierzęta i rośliny. Gdy opowiedział o tym śnie swoim przyjaciołom – Nungeenie, Punjelowi i Yhi, wszyscy zapalili się do pracy i postanowili taką planetę wspólnie stworzyć. Punjel podsunął pomysł, aby z Najwyższej Inteligencji pobrać jej fragmenty w celu stworzenia dusz (yowies), które mogłyby pracować na Ziemi i kształtować wszystko, co będzie potrzebne. Aby zmotywować yowies do pracy, zostały im nadane trzy cechy: potrzeba odżywiania, aby miały siłę przetrwania, potrzeba rozmnażania zapewniająca przedłużenie gatunku oraz ambicję, dzięki której osiągną swoje cele. Została im nadana również pamięć. Następnie Punjel nadał yowies dodatkowe cechy – osobne ciało (Dowie) magazynujące wspomnienia i doświadczenia oraz drugie służące jako tarcza chroniąca duszę przez negatywnymi emocjami.
Gdy otoczona mgłą wyłoniła się planeta Ziemia, yowies zostały na nią zesłane i do pracy przystąpiła Nungeena, która w pierwszej kolejności zleciła im stworzenie roślin. Niestety yowies były tak młode i niedoświadczone, że były w stanie stworzyć tylko mech. Z pomocą przyszła Yhi, bogini słońca, która zesłała na Ziemię swoje promienie. Te niestety stopiły pokrywający ją lód i woda zalała ląd. Nie wiedząc co począć, wszyscy czworo wezwali wtedy Uluru, inteligentnego węża, który wyłonił się z tęczy i zaczął ukształtowywać ziemię. Wykopywał doły, które wypełniały się wodą i tworzyły morza i jeziora oraz rowy, które stworzyły rzeki. Z nadmiaru ziemi usypywał góry i wzgórza. W pewnym momencie tak się rozpędził, że zaczął wyrzucać kawałki gleby w kosmos, z którego Yhi uformowała księżyc.
Gdy powierzchnia Ziemi została ukształtowana, yowies przyjęły formę roślinności, która zaczęła żyć własnym życiem i po jakimś czasie niektóre gatunki dominowały nad innymi. Bogowie zdecydowali, że czas wprowadzić kolejny element i nakazali bardziej inteligentnym yowies przyjąć postać zwierząt. Pierwsze pojawiły się meduzy zamieszkujące jeziora i rzeki, następnie żółwie, jaszczurki i iguany.
Po długim czasie, gdy życie na Ziemi osiągnęło równowagę, bogowie postanowili stworzyć człowieka. W tym celu wykorzystano yowies, które zgromadziły już doświadczenia roślin i zwierząt i miały większą wiedzę. Jak tylko wszyscy bogowie byli zadowoleni z kształtu nowego stworzenia, Baiame zstąpił na Ziemię z grupą trzystu mężczyzn i kobiet aby przedstawić ich królestwu minerałów, roślin i zwierząt. Później nauczył ludzi jak uprawiać ziemię, zbierać pożywienie, gotować, tańczyć, odprawiać rytuały i uzdrawiać. Przekazał im również prawa, jakimi rządzi się Wszechświat. Następnie stworzył dwie idealne kobiety, Birranooloo i Cannanbeelee, które miały za zadanie nauczyć pozostałe kobiety wszystkich praw natury oraz umiejętności gotowania, wychowywania dzieci oraz utrzymywania harmonii w społeczeństwie. Później Baiame wybrał grupę inteligentnych mężczyzn i nauczył ich medycyny, magii i praw natury. I tak ludzie żyli w harmonii aż do nadejścia wielkiej powodzi, kiedy to znowu wezwali Baiame aby przywrócił porządek na Ziemi…
Czytałem z zapartym tchem! Świetnie napisane i bardzo ciekawe! Pozdrawiam serdecznie z mroźnej w tej chwili Polski.
Dziękuję i bardzo się cieszę! U nas w Perth będzie ciepło aż do maja. Akurat jak w Polsce robi się cieplej, to u nas przychodzą chłodniejsze dni.
Cool!
Tylko ze to nie mit…to prastara kultura. A na niej rekawiczka wspolczesnej cywilizacji.
Do ktorej Aborygeni pasuja jak…
Znam opowiesci, ze porzucaja SUVy na brzegu drogi, gdy zabraknie im benzyny, i ida przed siebie…
Ktore to SUVy rzad im dal, w ramach rekompensaty. Za utracony swiat.
Rzad bialego czlowieka, ktory zabral im kiedys wszystko.
Jak spiewali onegdaj australijscy Midnight Oil : white man came took everything.
Pozdrowienia z francuskiej emigracji,
Masz całkowitą rację, taka jest smutna prawda, której w dzisiejszych czasach biali się wstydzą. Próbują na swój sposób rekompensować Aborygenom utracone korzenie, związek z ich ziemią, duchowość. Na swój sposób, tzn pieniędzmi, przedmiotami, dniem przeprosin (raz w roku mamy tu “Sorry Day”), i oddawaniem Aborygenom skrawków ich ziemi po trochu. Niestety ich świat już dawno został zniszczony, brutalnie im zabrany, a tego nie da się odbudować ani w żaden sposób zrekompensować. Przykro patrzeć na tych ludzi, zagubionych, zawieszonych pomiędzy dwoma światami – bo ich świat już nie istnieje, a do naszego nie należą.