Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
Mark Twain
Przeczytałam ostatnio, że nowe doświadczenia przedłużają życie. W jaki sposób? Jeśli jak dziecko wciąż będziemy próbować nowych rzeczy, uczyć się, rozwijać i zachwycać tym, co wokół nas piękne, to nasze życie będzie bogatsze w doświadczenia, a co za tym idzie – stworzymy więcej wspomnień. Nasze życie wyda nam się o wiele dłuższe z racji tego jak wiele w nim doświadczyliśmy.
Jednym z moich ulubionych sposobów na zdobywanie nowych doświadczeń jest odkrywanie nowych smaków! Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o kilku typowo australijskich smakach, które ostatnio wzbogaciły moje zasoby wspomnień.
1. Wielbłądzie mleko
Niska zawartość tłuszczu i laktozy, naturalny probiotyk, wapń, magnez, cynk, żelazo i trzykrotnie większa zawartość witaminy C niż w krowim mleku. Wielbłądzie mleko pochodzi z fermy mieszczącej się 180 km od Perth, w paśmie górskim Darling Range. Wielbłądy, przywiezione do Australii 150 lat temu, stanowią liczną grupę ok. 1 mln osobników głównie żyjących na pustynnych terenach centralnej Australii. Ich mleko jest bardzo smaczne, sycące i lekko… słone! Obecnie zyskuje na popularności i można je skosztować w niektórych kawiarniach – podawane jest do kawy oraz stanowi podstawę do wyrobu różnych deserów. Mleko wielbłądzie jest zdrowsze od krowiego i niestety o wiele droższe. Buteleczka 300 ml kosztuje $9 (ok. 20 zł).
2. Kangur i krokodyl
Nie można odwiedzić Australii i nie spróbować kangura (ciemniejsze szaszłyki na zdjęciu)! To bardzo zdrowe, czerwone mięso o wysokiej zawartości białka i niskiej zawartości tłuszczu (ok. 2%). Produkty dostępne w sklepach są wynikiem kontroli populacji kangurów, które rozmnażają się w szybkim tempie i stają się szkodnikami. Na kangury polują specjalni pracownicy Wydziału Dzikiej Przyrody. Mięso jest bardzo dobre, w smaku przypominające wołowinę. Popularne jest w formie carpaccio, steków oraz kanguro-burgerów z mięsa mielonego.
Kilka dni temu miałam okazję po raz pierwszy spróbować krokodyla w formie szaszłyków (jasne mięso na zdjęciu). Byłam zaskoczona jego delikatnym smakiem przypominającym kurczaka! Bardzo smaczne mięso, na pewno skuszę się na nie jeszcze nie raz.
3. Rekin
Rekin już od dawna regularnie gości na naszym stole. To sycące, białe mięso najlepiej przyrządzać w piekarniku. Miałam też okazję zjeść smażonego rekina w cieście w formie popularnego fish and chips (ryba z frytkami z baru szybkiej obsługi) – przepyszne!
Na mojej liście życzeń mieści się jeszcze wiele innych potraw, m.in. struś emu, wielbłąd (również dostępne w australijskich restauracjach) i witjuti grub – czyli larwy żyjące w pniach drzew – ale na to dopiero gromadzę odwagę!
Czy spróbowalibyście czegoś z powyższego menu? A może odkryliście ostatnio jakiś nowy, ciekawy smak? Podzielcie się swoimi doświadczeniami!
Ja z przyjemnością spróbowałabym wszystkiego! No, może tylko te larwy byłyby sporym wyzwaniem – wiem, że są smaczne, ale “ograniczenia psychiczne” bardzo sprawę utrudniają. Najlepiej, gdyby je przyrządzili, jak te szaszłyki z kangura 😀
Dobry pomysł z tymi szaszłykami! Ja też mam ograniczenia psychiczne jeśli chodzi o niektóre potrawy 😀
Pierwszy raz mięso z wielbłąda próbowałam w Iranie.Gospodarz przygotował nam gulasz.Był tak tłusty i słodki,że przeprowadziłam tajną akcję wyniesienia mięsa w ruiny.W Australii nie jadłam ,tylko widziałam tysiące dzikich wielbłądów.Próbowałam strusia,kangura,rekina,krokodyla…ale powtórki nie będzie.Jem coraz mniej mięsa.Larwy chyba nie dałabym rady wcisnąć.Bardzo mi smakowały meat pie z różnymi nadzieniami,ale to taka gorąca przekąska na szybko w drodze.Natomiast Vegemite to jakaś masakra,jak się tym można zajadać?Najbardziej smakowały mi świeże ostrygi oraz kuchnia japońska…sushi i sashimi…:-)
Widzę, że lubisz kulinarne podboje! 🙂 Też lubię meat pies, krokodyla i rekina jak najbardziej zjadłabym kolejny raz 🙂 Ale za kangurem nie przepadam, choć mięso jest bardzo zdrowie. Prawdziwe japońskie sushi kupuję w japońskiej restauracji regularnie, pycha!!
To prawda,uwielbiam lokalne przysmaki,bo lokalne kuchnie to część każdej podróży.Od kiedy mały kangurek z pięknymi oczami stał metr przede mną i pozował do zdjęć,nie zjem więcej tego mięsa.Gdy widziałam dziesiątki zabitych kangurów przy drogach,to mi się serce krajało.W Adelaide jest taki mały rybny sklepik W każdy czwartek przywożą tam świeże ostrygi i przy klientach otwierają muszle.Z cytryną i schłodzonym Sauvignon Blanc smakują wybornie.Zwłaszcza na plaży🙂.Co do japońskiej kuchni…poezja🙂