Australia znajduje się w pierwszej dziesiątce najszczęśliwszych krajów na świecie. Mimo, że w oficjalnych badaniach pod uwagę brane są takie kwestie jak zarobki, warunki na rynku pracy, koszty życia, dostęp do opieki medycznej i jej jakość, czy poziom korupcji w danym kraju, to przyglądając się Australijczykom zauważycie coś jeszcze. Ponad wszystko Australijczycy cenią sobie czas wolny i małe przyjemności.
W mijającym roku wzięłam przykład z Australijczyków i zmieniłam swoje życie na lepsze. W nowy rok wkraczam z energią i dużą ilością wolnego czasu. To wszystko nie było takie trudne! Chcesz spróbować?
Jak odmienić swoje życie i mieć dobry rok?
Odpowiedź brzmi: Zwolnij!
…po prostu. Zmień tempo. Znajdź czas dla siebie. W tym pędzie ucieka Ci to, co najważniejsze. Czy wieczna gonitwa sprawia, że jesteś szczęśliwszy? Nie? To po co…?
Weź przykład z Australijczyków, którzy są mistrzami korzystania z życia i wszystkiego, co oferuje im otoczenie. Wprowadź w swoim życiu kilka zmian, aby nabrać energii i cieszyć się każdą chwilą. Jak to zrobić? Mi pomogło kilka prostych kroków.
1. Zrób czystkę
Pozbądź się niepotrzebnych rzeczy. Zajmują tylko cenne miejsce w twoim otoczeniu jednocześnie zajmując Ci czas. Wszystko, co masz wymaga Twojej energii – sprzątania, odkurzania, czyszczenia, naprawiania, przechowywania. Wyrzuć nadmiar ubrań, butów, akcesoriów, kosmetyków, sprzętów elektronicznych (ile z nich od dawna nie działa?), przyrządów kuchennych, bibelotów, pamiątek z wakacji. Zdziwisz się, ile się tego nazbierało przez lata. Z początkiem nowego roku poczujesz się lekki jak piórko i uwolnisz czas i energię, których tak Ci brakuje.
2. Odłącz się
Wyłącz powiadomienia w telefonie. Nie pozwól aplikacjom kontrolować Twojego zachowania i emocji. Nie pozwól aby dyktowały Ci jak masz żyć. Ile razy w ciągu dnia sprawdzasz telefon? Średnio 150. Zaskoczony? To znaczy, że sprawdzasz nawet bez powiadomień, bo tych każdego dnia napływa średnio 63. Młode pokolenie poświęca swojemu smartfonowi średnio 4 godziny dziennie. Wiesz, co w tym jest najbardziej przerażające? “Średnio” oznacza, że wiele osób poświęca jeszcze więcej! Tylko pomyśl ile ciekawych książek mógłbyś w tym czasie przeczytać.
Skończ z tym! Wyłącz powiadomienia wprowadzające w Twoim życiu poczucie pilności i pośpiechu. Świat gna, a Ty próbujesz dotrzymać mu kroku. A cóż takiego strasznego się stanie, jak nie będziesz dostępny 24 godziny na dobę? Jak nie będziesz na każde zawołanie? Nic. Będziesz spokojniejszy i… o wiele szczęśliwszy.
Smartfony negatywnie wpływają na nasz mózg aktywując nowe połączenia między neuronami, co powoduje, że niesamowicie szybko się od nich uzależniamy. Jak narkotyku potrzebujemy napływu informacji i poświęcanej nam uwagi (lajki i komentarze) jednocześnie panicznie bojąc się, że coś nas ominie. Przecież nasze życie jest szare i nudne a świat wirtualny – fascynujący.
A pamiętasz jaki był świat przed erą Internetu? Założę się, że miło wspominasz te czasy! Był to świat, w którym rozmawiając z przyjacielem… rozmawiałeś z przyjacielem, a nie patrzyłeś jak on gapi się w ekran telefonu.
W mijającym roku dwa zdarzenia zmieniły moje podejście do wirtualnego świata.
Moja przygoda z iPhonem
W poprzedniej pracy miałam służbowy telefon. Na moje nieszczęście był to iPhone, który powoli, stopniowo, przebiegle… zawładnął moim umysłem i w dalszej kolejności – moim życiem. Byłam na każde jego zawołanie… Każdy dźwięk powiadomienia mówił mi, że dzieje się coś pilnego niezwłocznie wymagającego mojej uwagi. Żyłam w jednym z najcichszych i najspokojniejszych miejsc na świecie, a w moim życiu tyle się działo! Na później odkładałam robienie prania, gotowanie obiadu, jedzenie kolacji, aby odpisać na komentarz, wiadomość, e-mail, aby odebrać każdy telefon czy połączenie na Skype. Im więcej czasu spędzałam w sieci, tym wyższy był mój poziom stresu i mniejsza zdolność skupienia się na wykonywanych czynnościach. Dzięki służbowej skrzynce mailowej w iPhonie wiecznie byłam “w pracy”. Wiadomości napływały bez ustanku, a ja czułam się odpowiedzialna za szybką odpowiedź, bo przecież ktoś czeka… Co się stało z naszą cierpliwością? Jakim cudem kiedyś potrafiliśmy tygodniami czekać na list?!
W moim przypadku wyłączenie powiadomień nie pomogło. Wciąż sprawdzałam wszystkie najważniejsze aplikacje na wypadek, gdyby ktoś mnie właśnie potrzebował. W następnej kolejności usunęłam aplikacje…. które w bardzo krótkim czasie wróciły na swoje miejsce. W końcowym stadium mojego uzależnienia, które doprowadzało mnie do szału, pozbyłam się telefonu. Na szczęście spuchła w nim bateria, więc stanowił zagrożenie dla zdrowia, co było dobrą wymówką w pracy. Moim zdaniem sam telefon był większym zagrożeniem dla zdrowia niż bateria!
Bez telefonu spędziłam błogie pół roku, ale niestety system znów zarzucił na mnie swoją sieć. Bez telefonu komórkowego nie mogłam rozliczyć się z fiskusem, opłacić rachunków czy umówić się na wizytę u lekarza. To wszystko wymaga potwierdzenia kodem SMS… Miarka się przebrała gdy jednego nieszczęsnego wieczoru utknęłam w centrum Perth po tym, jak odwołano wszystkie pociągi, którymi mogłabym dojechać do domu. Skórę uratowała mi pewna starsza pani, która w heroicznym geście korzystając ze swojego smartfona (o wiele sprawniej niż ja) wezwała Ubera i razem wróciłyśmy do naszej dzielnicy (30 km). System miał mnie w garści. Teraz korzystam z podarowanego mi używanego telefonu, w którym nie ma dostępu do Internetu – tylko połączenia i SMSy – cudeńko!
Konflikt pokoleń
Zeszłotygodniowe doświadczenie uświadomiło mi jak bardzo czasy się zmieniły. Oddając dokumenty do tłumaczenia umówiłam się z panią Mietką, osobą koło 70-tki, że odbiorę je za tydzień w środę. Pani Mietka powiedziała, że jeśli będą gotowe wcześniej, to da mi znać mailem. Cały tydzień cisza w eterze, więc założyłam, że dokumenty nie są jeszcze gotowe i w środę po pracy pojechałam prosto do domu zamiast po dokumenty. W drodze powrotnej uświadomiłam sobie, że nie wiedząc dlaczego czekałam na potwierdzenie, że dokumenty są już gotowe, mimo, że umówiony termin właśnie mijał. Pani Mietka czekała na mnie cały wieczór, tak jak uzgodniłyśmy tydzień wcześniej, a ja założyłam, że skoro się nie odezwała, to nie powinnam do niej jechać. Dlaczego?! Do dziś się nad tym zastanawiam. Zadziwiające jak bardzo przyzwyczailiśmy się do bycia w stałym kontakcie, do spotkań odwoływanych w ostatniej chwili, do wielokrotnego potwierdzania ustalonych planów. Do dziś jest mi wstyd!
3. Jak być szczęśliwym
No dobra, wyrzuciłeś już wszystkie starocie, wyłączyłeś telefon, siedzisz w pustym mieszkaniu i zastanawiasz się czy to ma być szczęście? Nie, nie… Musisz zrobić jeszcze jeden, najważniejszy krok. Masz już wolną głowę i o wiele więcej wolnego czasu niż wcześniej. Teraz należy znaleźć najlepszy sposób na wykorzystanie tego czasu w taki sposób, który najbardziej Cię uszczęśliwi. Chodzi tu o świadome działanie, które pochłonie Cię całkowicie i sprawi, że nie będziesz liczył upływających sekund, minut i godzin. Zadaj sobie pytania: Co lubię robić? Co mnie uszczęśliwia? Co mnie pochłania i relaksuje? I… zacznij to robić!
Nie zważaj na pędzący wokół Ciebie świat. Wyjdź na spacer i zostaw telefon w domu. Weź głęboki oddech i poczuj jak pachnie las. Rozkoszuj się wiatrem rozwiewającym Ci włosy i promieniami słońca muskającymi Twoją twarz. Wsłuchaj się w otaczające Cię dźwięki – cykanie świerszczy, śpiew ptaków, szum drzew, skrzypienie śniegu. Zwróć uwagę na to, jak się czujesz w danym momencie, jakie sygnały daje Ci Twoje ciało – czy jesteś spięty, odprężony, zdenerwowany? Oddychasz głęboko i miarowo czy Twój oddech jest szybki i płytki? Zadbaj o siebie, potraktuj siebie samego jak najlepszego przyjaciela. Oddychaj. Żyj. Zawołaj: Trwaj chwilo, jesteś piękna!
A jak Wam minął 2017 rok? Czego się nauczyliście? Jakie macie postanowienia noworoczne? Życzę Wam odnalezienia radości w każdej mijającej chwili!
Ekstra porada, podpisuję się obiema rękami 🙂 Przy okazji, genialne zdjęcie na koniec. Szczęśliwego Nowego Roku!
Wielkie dzięki! Życzę wielu chwil dla siebie w tym roku 🙂
Klikając w post spodziewałam się kolejnego bełkotu o modnym ostatnio “hygge” i życiu “slow”. Ale się pozytywnie zaskoczyłam, bo opisałaś to wszystko ciekawie i “swojsko”. 🙂
Większość tych rzeczy jest dość oczywista, ale jednak na co dzień o tym zapominamy… a warto sobie przypomnieć i zacząć stosować! 🙂
No, nie. Ten wpis jest wręcz idealny do tego, by umieścić go na blogu o tematyce slow life.
Ale ja przecież wcale nie twierdzę, że nie. 😉
Blog o Australii też jest trochę blogiem o tematyce slow life, bo tak się tutaj żyje! 😉
Dziękuję! W Australii już od dawna żyje się “slow”, co mi bardzo odpowiada! 🙂 Dni spędzone na plaży, grillowanie, czas z przyjaciółmi, wino i długie lato składania do takiego spędzania czasu. Zwłaszcza u nas w Perth żyje się powoli, z tego, co słyszałam – w Sydney i Melbourne tempo życia jest bardziej europejskie. Ale mimo wszystko coraz bardziej modne robi się u nas świadome życie – “mindfullness”, co też jest bardzo ciekawe! Pozdrowienia
Ależ ja też jestem zwolenniczką takiego spokojniejszego życia – sama uciekłam z Wielkiego Miasta na prowincję… 🙂
Fantastyczna zmiana! Ja też mieszkam na prowincji 🙂
Właśnie w piątek dotarła do mnie karteczka od Ciebie z niespodzianką:) Dziękuję za pozytywną energię prosto z Australii:) Oczywiście oglądałam dziś Nowy Rok w Sydney…nie byłabym sobą gdyby było inaczej:) Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Dzięki, Anulka! Cieszę się, że przesyłka dotarła. Jak Ci się podobało w Sydney? 😉
Też próbuję tak podejść do życia, choć nie udaje mi się tego dokonać tak radykalnie. Przyjemność sprawia mi na przykład pisanie bloga, ale żeby on żył i się rozwijał potrzeba też czasu na przeglądanie innych blogów, polubianie, komentowanie. To poważny “zżeracz” czasu. A tak z ciekawości, co ty zrobiłaś z tym wolnym czasem, który uwolniłaś dzięki wyrzuceniu rzeczy i komórki? 😉
Radykalnie, zwłaszcza na początku roku, jest trudno. Lepiej podjąć wyzwanie metodą małych kroków i nie być dla siebie zbyt surowym! Masz rację, blogowanie to bardzo pracochłonne i czasochłonne zajęcie, trzeba to lubić i poświęcić też czas na marketing. Ja poświęcam wolny czas na czytanie rozwijających książek (w tym roku udało mi się przeczytać 10 razy więcej niż w zeszłym), blogowanie, małe podróże, pracę w ogródku, obserwowanie przyrody i cieszenie się kontaktem z nią. Dodatkowo bardzo lubię się uczyć nowych rzeczy, zrobiłam kurs SEO, marketingu internetowego i webwritingu. Im głębiej w las, tym więcej drzew. Wszystko mnie fascynuje! A Ty co chciałabyś robić / osiągnąć w wolnym czasie?
Ja na koniec listopada skończyłam pracę w firmie, w której spędziłam 17 lat. Miałam dość i odeszłam. A – nawiązując do twoich kursów – jestem marketingowcem 😉 Postanowiłam zrobić on-linowy kurs z Adwords i zdać egzamin certyfikujący. A potem spróbować w tej dziedzinie popracować jako freelancer. Poza tym bardzo lubię podróżować, fotografować, pisać, czytać książki, jeździć na rowerze i jeszcze wiele innych aktywności (na które już zwykle brakuje czasu).
Odejść po takim czasie to jest coś… Gratuluję walki o siebie i własne marzenia! Nie ma co marnować życia… Kurs Adwords brzmi ciekawie, a praca jako freenalcer da Ci dużą swobodę. Życzę powodzenia! Trzymam kciuki 🙂 abyś miała więcej czasu na ulubione zajęcia
Tobie też życzę spełnienia. Mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie poprzez bloga.
Okazuje się, że żyję slow od kiedy pamiętam. A Australia i Nowa Zelandia są moim marzeniem i – niech to nie zabrzmi zbyt naiwnie – magnesem dla mojej duszy od lat. Może do siebie pasujemy, Australio? Dzięki za artykuł i blog. To taki bodziec, by wziąć marzenia w swoje ręce i może ruszyć do AU.
Australia przyciąga! To dlatego jak raz się ją odwiedzi, to trzeba wracać jak bumerang… Albo zostać na zawsze 🙂 Czuję, że by Ci się tutaj spodobało. Życzę spełnienia marzeń!
Australia przyciąga jak bumerang!
Jestem tu 7 raz i nie przestaję się zachwycać.Pobyt tutaj pozwala mi zwolnić tempo życia,jakiego doświadczam w Europie,odpocząć i naładować akumulatory oraz ominąć zimę,za którą nie przepadam.Tu wyraźnie zwalniam i dostrzegam wreszcie siebie i swoje potrzeby.
W Adelaide życie płynie o wiele wolniej, niż w Sydney,czy Melbourne.
Spaceruję i zachwycam się każdym kwiatem,drzewem,muszelkami na plaży,szumem wiatru ,nawet soczyste czereśnie jem leniwie.
To moje miejsce na ziemi!
Wszystkiego dobrego Weroniko!
to dobre założenia, tylko niezbyt łatwe czasem do realizacji 🙂
Powoli, może się uda, choć częściowo! 🙂
Rady super, ale też – tak mi się wydaje 😀- znam siebie i nie wszystko przebiegłoby tak gładko jakbym zmieniła tak wiele … Nie czytając wcześniej wpisu – zaplanowałam akcję Zrób czystkę … I tego będę się trzymać he, he
Dużo dobrych dni w tym roku !!!!!
Czystka to świetny początek, później już tylko z górki!!! Powodzenia 🙂
Beautiful. Wish my Polish were better.
Thanks Maryann! I am considering posting in English too! It may be a good idea for a change in 2018 🙂
That would be very nice Change is a good thing in life.
Super tekst! Niedawno pozbyłam się kilkunastu zbędnych rzeczy, ale czasem wspomnienia czy przywiązanie nie pozwala ich ta po prostu wyrzucić. Co do telefonów, niestety żyjemy w takich czasach, że ciężko funkcjonować bez powiadomień z messengera, jesteśmy coraz bardziej uzależnieni. Być może w 2018 zwolnię tempo i odstawie na dłuższą chwilę Internet w ciągu dnia i nabiorę do tego wszystkiego dystansu 🙂
PS Po przeczytaniu wpisu właśnie puściłam sobie ‘Trwaj, chwilo trwaj’ E. Adamiak, nie wiem czy to był akurat cytat z tej piosenki 🙂
Internetowy detoks jest coraz bardziej modny 😉 Nie znałam tej piosenki, ale teraz słucham i mi się podoba! A cytat pochodzi z “Fausta” Goethego – Faust obiecał oddać duszę diabłu gdy w jego życiu nastanie tak piękna chwila, że powie “Trwaj chwilo, jesteś piękna!” i będzie to jego koniec 🙂