Choć od przylotu do Australii moje Święta każdego roku wyglądają nieco inaczej, dwie rzeczy pozostają niezmienne – upał, który panuje w Perth o tej porze roku i potrzeba odpoczynku.
Po całym roku pracy i nauki na ostatnich nogach docieram do końca grudnia. W tym roku skrupulatnie zaplanowane potrawy wigilijne pozostają w sferze marzeń. Zabrakło sił. W Wigilię gotowanie zastąpiłam długim snem, leniwym porankiem na tarasie w ogródku – z książką, psem, miseczką czereśni i szklanką wody kokosowej, wypadem do pachnącego eukaliptusami i rozbrzmiewającego cykadami parku dla psów, pisaniem tego posta na tarasie pod wieczór, gdy bryza morska zwana Doktorem z Fremantle przyniosła ulgę po upalnym dniu, a pod koniec rybą z frytkami na kolację z naszej ulubionej smażalni, która karmi nas regularnie od 7 lat. Jest to jedno z tych miejsc, gdzie właściciele i obsługa zawsze witają nas z uśmiechem i pytają czy dziś to co zawsze a naszym psom wolno wleźć pod ladę w poszukiwaniu okruszków. Na Święta lubię obdarować miłe panie drobnymi prezentami, raz były to domowe pierniczki, innym razem kosmetyki, w tym roku podarowałam im po małym flakoniku perfum, w sam raz do torebki.
Tu w Australii każdy obchodzi Święta jak chce. W kraju tak wielokulturowym nikt nikomu nie narzuca jak powinien, i czy w ogóle powinien świętować. Nie ma norm czy standardów i to pozwala mi odpuścić. Mogę odpocząć gdy tego potrzebuję bez poczucia winy, że nie przygotowałam Świąt jak należy. Nie muszę stroić choinki bardziej dla innych niż dla siebie. I chyba to mi dało okazję do zdania sobie sprawy, że Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy nie są dla mnie ważne. Nie jestem tradycjonalistką i mój cenny, od dawna wyczekany wolny czas chcę spędzić na swój sposób, a nie na sposób innych.
Nie odpowiada mi presja związana ze Świętami. Niepotrzebne wydatki i nadprogramowe kalorie, cenny czas zmarnowany na zakupy w zatłoczonych sklepach. Tutaj wszystkie przygotowania czynione są w pocie czoła – przedświąteczny tydzień był upalny, temperatura sięgała 38°C.
Niektórzy spędzają Święta według tradycji podobnej do tej panującej w Wielkiej Brytanii, a niektórzy nieco mniej tradycyjnie, choć może tworząc nową australijską tradycję urządzają pikniki i grille w parkach i na plaży. Ja w tym okresie unikam tych miejsc z powodu upału i tłumów.
Jedyna rzecz, jaką ugotowałam na Święta – angielski pudding świąteeczny z tego przepisu.
Święta 2022 upłynęły mi pod znakiem odpoczynku i nadrabiania zaległości w pracach domowych, posprzątaliśmy garaż, umyłam okna gdy nieco się ochłodziło i rozpoczęłam porządki w książkach i dokumentach, na razie nie ma porządku, jest tylko bałagan, ale dotrę do celu krok po kroku.
Końcówka roku to dobry czas na przeorganizowanie niektórych spraw, refleksję i zaplanowanie nadchodzącego roku. Wypełniam nowy kalendarz, wyrzucam niepotrzebne rzeczy (skąd się to wszystko wzięło?), przygotowuję plany posiłków i upraszczam obowiązki domowe aby w nadchodzącym roku było więcej czasu na odpoczynek i przyjemności.
Dziękuję wszystkim, którzy wypełnili ankietę. Z Waszych odpowiedzi wynika, że najbardziej chcecie czytać o życiu w Australii, dlatego planuję pisać więcej o moim życiu codziennym w Perth, tak jak w dzisiejszym poście. Jeśli macie uwagi dotyczące treści bloga lub pytania związane z Australią, proszę zostawcie komentarz. Wasze komentarze pomogą mi przekazywać najbardziej interesujące Was treści.
Życzę Wam wszystkiego dobrego na nadchodzący rok, spełniajcie marzenia!
0 komentarzy