Australia to nie kraj dla mięczaków. Trudne warunki pogodowe, ogromne odległości oraz dzika przyroda potrafią dać się człowiekowi we znaki. Z punktu widzenia imigranta samo zalegalizowanie pobytu, czyli zdobycie wizy jest nie lada wyzwaniem, a jak już człowiek tu osiądzie, to tęskni za domem oddalonym o tysiące kilometrów. Dzisiaj opowiem Wam bardzo subiektywnie o tym, czego nauczyła mnie Australia.
Cierpliwości!
Jeśli masz w zwyczaju załatwiać wszystko na ostatnią chwilę, na wariackich papierach, to Australia roztopi Ci asfalt pod nogami i powie “Zaraz, zaraz! Cierpliwości, kolego!” Momentalnie zwolnisz tempo i dostaniesz czas na przemyślenie swojego postępowania nawet jeśli by się w Tobie gotowało. Innym australijskim sposobem jest przywianie fali upałów, przy której odechce Ci się jakiejkolwiek gonitwy. Ten kraj od początku uczy cierpliwości i pokory – na wizę czeka się nawet 20 lat (wiza dla seniorów, niestety niektórym życia nie starcza aby ujrzeć tę wizę na własne oczy), na załatwienie niektórych spraw urzędowych kilka miesięcy (na pozwolenie na budowę domu czekaliśmy 4 miesiące). W kasie w supermarkecie nikt się nie spieszy i wszyscy grzecznie czekają na swoją kolej gdy jeden z klientów ucina sobie pogawędkę z kasjerką, bo spotkali się przypadkowo po latach (“A jak tam Twoja ciotka Susan, czy wciąż dokucza jej rwa kulszowa?). Gdy kupujesz coś przez Internet, to na przesyłkę czekasz kilka tygodni, bo po pierwsze Twoja upragniona torebka leci do Ciebie z drugiego końca świata, a po drugie kolejne dwa tygodnie poleci do Perth z Sydney (poczta australijska jest tragiczna). Tak więc, wyluzuj człowieku, bo tu nikomu się nie spieszy!
Nie można mieć wszystkiego
Ładnie się zaczyna, pomyślicie. Nie dość, że na wszystko trzeba czekać, to jeszcze nie wszystko można dostać, nawet jakby się chciało na to czekać. A tak! W Australii dostępność produktów jest ograniczona i nie zobaczysz w sklepie na półce dwóch tuzinów butelek szamponu różnych producentów – jest niewielki wybór, więc nie można być wybrednym (uwaga dziewczyny, nie znajdziecie tu szamponu do włosów przetłuszczających się! Zgroza.)
Jeśli chcesz na kogoś liczyć…
… to licz na siebie. Australia uczy samodzielności i niezależności. Niewiele jest tu osób, które pomogą Ci z dobrego serca, bo przecież taka pomoc to wysiłek, a Australijczyk nie lubi się przemęczać. A poza tym… co on by z tego miał? Każdy ceni tu swój czas. Przecież lepiej spędzić go z lampką wina na plaży niż w dusznym garażu naprawiając kumplowi samochód. No właśnie, tak podejrzewałam że da Wam to do myślenia!
Nic mi dzisiaj nie potrzeba…
… oprócz błękitnego nieba! A tego Ci w Australii pod dostatkiem. Powyższe wywody sprowadzają się do kolejnej prawdy australijskiej egzystencji – człowiek odkrywa, że tak naprawdę niewiele mu do życia potrzeba. Uczy się obchodzić bez zbędnych rzeczy, których i tak nie znajdzie w sklepie, w większości przypadków radzi sobie sam, a jak nie potrafi, to żyje bez tego czego sam nie potrafi zrobić (ta półka w łazience nie jest mi aż tak potrzebna żeby porywać się samej na wiercenie w ścianach!)
Nasze najlepsze?
Życie w wielokulturowym społeczeństwie uczy również tolerancji i nowego spojrzenia na odmienność. Ludzie w Australii są otwarci i nie lubią narzucać innym swoich przekonań czy sposobu bycia. Traktują inność z szacunkiem i tak też sami chcą być traktowani. Nie spotkałam się tu nigdy z jakimkolwiek namawianiem, czy do zmiany poglądów politycznych, czy religijnych, czy nawet do spróbowania potrawy, na którą nie mamy ochoty. Akceptuj mnie takim jaki jestem, bo nie mam zamiaru się zmieniać, a ja w zamian zaakceptuję Ciebie w ten sam sposób. Przy okazji dla tych ciekawych świata jest tu wiele okazji do odkrywania innych kultur, religii, sztuki i kulinariów. Dla każdego coś miłego!
A czego Wy nauczyliście się przebywając zagranicą? Czy te lekcje wyszły Wam na dobre?
Jak zawsze wpis interesujący, Australia jest zdrowszym psychicznie krajem niż np. Polska. Pozdrawiam 🙂
To prawda! W Australii jest wiekszy luz 🙂
Dziękuję za twojego bloga. Nigdy bym nie pomyślał, że tak potoczą się losy mojej byłej uczennicy. Australia, a tu jak zdać maturę z geografii? Jestem z Ciebie dumny. Tylko tak dalej.
Dziękuję, Panie profesorze!!! Bardzo się cieszę, że śledzi Pan moje poczynania w Australii, to piękny kraj. Czy chciałby Pan tu kiedyś przyjechać? To raj dla fotografa. Pana lekcje geografii w liceum i przygotowanie do matury wspominam z łezką w oku, to ja dziękuję!
Naprawdę jest taki mały wybór produktów w sklepach? Nigdy bym nie pomyślała. Wydawało mi się, że to taka druga Ameryka – tylko z kangurami 😉
Naprawdę! Może dlatego, że w Australii niewiele się produkuje a dużo importuje. Stąd też wysokie ceny w sklepach. Myślę, że w Stanach pod tym względem jest zupełnie inaczej!
Weroniko, wciągnęłam się w Twoją przygodę i czytam bloga z zainteresowaniem. Serdeczności od Katarzyny.
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa! Pozdrawiam
Świetnie piszesz, dużo praktycznych informacji i wiedzy o Australii w każdym poście, naprawdę przyjemna lektura 🙂
Bardzo dziękuję! Ja również lubię Twojego bloga, dużo więcej zwiedzasz niż ja. Marzą mi się takie podróże! Chętnie wypróbuję też przepisy 🙂 Pozdrowienia
Po Twoim poście jeszcze bardziej cenię Australię za to, że rozsądnie ograniczyli “mieć” na rzecz “być”.