W porze roku Birak deszcze słabną i rozpoczyna się upał. Popołudniami przylatuje morska bryza, która wieje z południowego-zachodu. Tradycyjnie był to czas pożarów – wypalania ziemi według wzoru mozaikowego. Niemal jak w zegarku wschodni wiatr o poranku i morska bryza po południu oznaczały, że tradycyjnie była to najgorętsza pora roku dla plemienia Nyoongar. Wypalali oni ziemię z kilku powodów: aby zredukować ilość paliwa które zasila nieprzewidywane pożary, dla zwiększenia pastwisk dla niektórych zwierząt, w celu ułatwienia kiełkowania nasion niektórych roślin i ułatwienia poruszania się po ich terytorium. Wiele piskląt opuszcza w tym czasie gniazda, choć niektóre nadal pozostają blisko rodziców. Gady zrzucają starą skórę. Wraz ze wzrostem temperatur i malejącymi opadami deszczu nadchodzi także czas, aby młode żaby zakończyły swój rozwój.
Przepiękne zachody słońca troszkę rekompensują uciążliwą pogodę…
Oj Biraku, Biraku, dałeś nam popalić! Podczas ostatniej fali upałów temperatury ponad 40 stopni utrzymywały się przez pięć dni. Gorące noce nie przynosiły wytchnienia po dniach pełnych lejącego się z nieba żaru. Jezioro, w którym pływam regularnie nagrzało się jak zupa a rosnące nad nim drzewo eukaliptusowe wyrwał z korzeniami wściekły pustynny wiatr, który szalał nocą.
Jak dla mnie w grudniu i styczniu ten urywający głowę gorący wschodni wiatr znad pustyni jest gorszy od parzącego skórę, oślepiającego słońca (indeks UV 13).
Letni poranek w moim ulubionym miejscu na czytanie książek.
Wieczorny spacer w pocie czoła.
Każdego popołudnia wyczekujemy “doktora z Fremantle”, czyli bryzy morskiej wiejącej od strony oceanu, nad którym położona jest miejscowość Fremantle. Niestety bywają dni, kiedy doktor nie przylatuje i gorąc utrzymuje się nawet po zachodzie słońca. Podczas Świąt Bożego Narodzenia nasze wyprawy do parku dla psów były bardzo męczące, bo nawet o godz. 20:00 czy 21:00 temperatura nie spadała poniżej 35 stopni. Wszystkie psy dyszały i próbowały się chłodzić leżąc brzuchem na trawie. Dla nas właścicieli niewielka drewniana ławka była jedyną opcją, bo zdecydowanie nie dało się siedzieć na nagrzanych murkach, których jest o wiele więcej niż ławek w parku. Jednego wieczoru wiatr był tak silny, że sypał nam piachem i liśćmi po oczach, a konary starych, ogromnych drzew eukaliptusowych szumiały dziko grożąc złamaniem. Psy były przerażone i zwialiśmy stamtąd o wiele szybciej niż zwykle.
Trixie zaprasza do zabawy, ale długowłosym koleżankom nie chce się biegać w taki upał.
Poranki w drugiej połowie pory Birak wcale nie są przyjemne. Człowiek wstaje wcześnie rano aby wypić herbatę na werandzie ale upał już tak daje się we znaki, że po pięciu minutach i dwóch łykach herbaty wraca do domu zlany potem.
A to dopiero pierwsze lato!
Źródło grafiki: https://www.eastfremantle.wa.gov.au/community/reconciliation/nyoongar-seasons.aspx
Tutaj możesz obejrzeć krótki filmik, w którym Aborygenka opowiada o porze Birak w Perth: https://www.abc.net.au/news/2021-12-23/noongar-seasons-birak-carol-pettersen/13686570
W grudniu i styczniu zbieram słodziutkie figi.
0 komentarzy